Pogoda dziś dopisała, więc wypadało wyjść na zewnątrz i cieszyć się ciepłymi promieniami słońca. Jednak spacery same w sobie są nudne i jakoś trzeba sobie je urozmaicać. Znajomi jak zwykle nie zawiedli i udało się zorganizować małe spotkanie, na którym to pierwsze skrzypce grała wiatrówka i oczywiście piwo. Przypomniały mi się piękne czasy licealne, kiedy to z profesorem od PO (nie mylić z partią) jeździło się na strzelnicę. Tym razem za strzelnicę robiły tzw. Górki Tatrzańskie, a celem były uprzednio przez nas opróżnione puszeczki. To była dobra rozrywka w doborowym towarzystwie. Celność mnie nie zawiodła. Jednak gdyby nie mroźny wiatr to puszeczki byłyby pewnie bardziej podziurawione. No i przy okazji popstrykałam kilka zdjęć.
Fajnie spędzony dzionek. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa czasami gram w ASG, ale niekiedy efekty tego są straszne...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :))
Klaudia ;)